Jak stanąć na wysokości zadania i napisać coś interesującego o Wuesce? Do tego niełatwego, bądź co bądź, zadania podszedłem trzymając się kurczowo rady naszego redaktora naczelnego: pisz to, co myślisz, a zobaczysz, że będzie dobrze. Napisałem więc parę słów osobistej, subiektywnej prawdy.
O motocyklach ze świdnickiej wytwórni sprzętu komunikacyjnego napisano już chyba wszystko albo nawet więcej. A to, co o nich napisano jest fenomenem mogącym stanąć w szranki z samym zjawiskiem kultu tego motocykla na naszej ojczystej ziemi, który przybiera ostatnio formę, zaryzykuję stwierdzenie, nieco już absurdalną. Lista nośników papierowych, stron www, forów dyskusyjnych, fanpejdży i tym podobnych jest naprawdę imponująca. Miłośnik Wuesek jest dziś wręcz zasypany nadmiarem informacji o swoim ulubionym motocyklu. Ten nadmiar niestety prezentuje się w bardzo zróżnicowany sposób w optyce jakości i wartości merytorycznej. Dzięki temu na jednym biegunie mamy bogatą w dokumentację fotograficzną, starannie przygotowaną literaturę, bazującą na wiarygodnych źródłach. Na drugim biegunie zaś nieokiełznaną sieć z niezliczoną ilością wątków traktujących problematykę historii, eksploatacji czy kłopotów przy restauracji mniej lub bardziej profesjonalnie. Tutaj często młodzi adepci ratowania rodzimej motoryzacji od zapomnienia prowadzą ze sobą gorące dyskusje, broniąc swojego stanowiska, często w stylu niewybrednym, uciekając się do wycieczek osobistych, a temperatura sporu każe zapomnieć na chwilę o takich drobiazgach jak ortografia, interpunkcja czy gramatyka. Żeby napisać o Wuesce coś interesującego i świeżego, należy niestety zachować bezpieczny dystans od pachnącej kurzem historii i współczesnego zamieszana wokół tego motocykla, które, przyznam się szczerze, jest dla mnie równie interesujące, co niezrozumiale. Będzie więc emocjonalnie i subiektywnie!