Koniec lat siedemdziesiątych. W Niemczech, kraju, gdzie koszty życia i zarobki skalkulowane były przez rozumnych ludzi, okazało się, że motocykl nie stanowi już kuszącej alternatywy jako tańszy od samochodu środek lokomocji. Pamiętajmy, że w owym czasie rola rekreacyjno-hobbystyczna motocykla jeszcze nie nadchodziła. BMW słynna z produkcji wielu modeli motocykli, lecz napędzanych znanym w kształcie od 1923 roku dwucylindrowym, chłodzonym powietrzem bokserem, w nowej rzeczywistości zaczęła kojarzyć się z zastojem. Firmie potrzebny był nowy image, który mógł jej zapewnić nowy motocykl. Motocykl, który byłby w stanie nadążyć za pędzącym ku nowoczesności trendem.
W całym kraju gładkie autostrady, na rynku tanie, szybkie i wygodne samochody miejscowej produkcji. Rzecz jasna chodzi o Niemcy. Motocyklom powszechnie wieszczono rychły koniec jako środka transportu. Któż bowiem woli marznąć na wietrze odziany jak astronauta, miast wygodnie się rozsiąść w przytulnej kabinie auta? BMW, aby zachować produkcję motocykli, musiała pokazać nową jakość. Potrzebny był motocykl będący maszyną szybką, nowoczesną, niezawodną i wygodną. Pyrkające i sterczące zabawnie na boki żebrowane cylindry nie odwoływały się jeszcze wtedy do klasyki, a trąciły zwyczajnie starością. Choć bokser kojarzył się z BMW niemal od zawsze, pamiętajmy, że u jego podstaw w tej firmie leży raczej nieładnie pachnąca historia „inspiracji” konstrukcją firmy ABC (All British Company) oraz pozwem o naruszenie patentu. Symbolem szacownej marki stał się ukradziony pomysł? Jak tu się tym chwalić?