…Ilekroć to słyszę, szewska pasja mnie ogarnia. Taką propagandę można wciskać młodym, co nie pamiętają jak było za „zbrodniczego reżimu”.
Dzieciństwo swe spędziłem na wsi w małym domku. Małe gospodarstwo, kilka zabudowań i… jedna ucięta z góry metalowa beczka służąca za śmietnik. Czasy były tak „dzikie”, że nikt śmieci nie odbierał! Nie jeździła śmieciarka od domu do domu, nie wystawiało się worków przy bramie! A co się robiło z rosnącą jak na drożdżach górą śmieci?
Hmm, otóż po pierwsze NIC nie rosło jak na drożdżach prócz ciasta!
Beczka sobie przy szopie stała i stała przez ROK cały ledwo w połowie zapełniona i nie, nie jeździło się do lasu dokarmiać sarenki gruzem!
Stara odzież i szmaty? Co jakiś czas przez wieś jeździł szmaciarz. Nie chodzi tu o inwektywę określającą nieudacznika a o człowieka skupującego stare szmaty. Szmaty w sensie dosłownym. Kładł na wagę i albo wypłacał pieniążki, albo w zamian obdarowywał rondelkiem jakimś lub garnuszkiem.
Stare garnki, dziurawe czy obite, pogięte rowerowe koła czy ramy całe, puszki, bańki i wiadra dziurawe – to zawoziło się na złom! I znowu jakieś drobne parę groszy się z tego miało.
Butelki szklane rozmaite po oranżadzie, oleju jadalnym, wodzie czy mleku, jeśli obtłuczone również do skupu się odwoziło i również nie za darmo. Wszystko szło na przetop i na powrót do obiegu. Butelki nieobite, całe, przyjmowali w sklepie.
Papier, stare kartony, gazety, jakieś książki z rzadka – do skupu, na przemiał i znowu jakieś grosiki albo papier toaletowy się dostawało.
Do śmietnika szło coś naprawdę sporadycznie!
Tak żyło się w erze przed plastikiem! W czasach, kiedy notoryczny brak wszystkiego wymuszał troskę o surowce. O ich racjonalną gospodarkę.
Potem „straszliwy reżim” upadł i nastała – nie wiem co tak naprawdę. Coś nastało. Powiedzmy, że zmiana. Zmieniło się więc i podejście do surowców. Nagle zniknęła troska o nie. Hulaj dusza! Kto ile zdoła wyprodukować! Wszystko pakowane w plastik! Im więcej, tym lepiej! Im szybciej się co zepsuje, tym lepiej biznes się kręci! A zepsute na śmietnik i do Azji! Nagle beczka przy szopie zaczęła kipieć już w połowie miesiąca! I nikt niczego nie skupuje! Niczego bowiem już nie potrzeba! Z surowców można korzystać do woli! Jest ich pełno i nigdy się nie skończą! Ruszyły śmieciarki, pojawiły się kosze na kółkach, potem kilka i w większych rozmiarach. Ogromne wysypiska śmieci pojawiały się przy każdym miasteczku! Szmaciarz zniknął, makulatury nikt nie chce, szkła też nie. Metal również niechętnie przyjmują i grymaszą przy tym, a i jeszcze to im czasem zapłacić trzeba, żeby przyjęli jak coś nietypowe! Samochodowego wraka jak nie kompletny w ogóle nie przyjmą, a jeszcze policją postraszą! Waga musi się zgadzać z tą, jaką samochód za nowości posiadał!
Dziś tłumaczy się pospolitym zjadaczom chleba, że to my generujemy odpady wszelakie, a więc i my za nie odpowiadamy! Nie pakujące wszystko w plastik korporacje tylko my, kupujący! Choć niewiele napojów jest obecnie pakowanych w szkło, którego nikt w dodatku nie skupuje, to my, konsumenci, według doktryny obecnej „produkujemy” masowo puste, plastikowe butelki. Nasza więc w tym wina i wstydzić się winniśmy.
Jedyną drogą do ekologii jest PEŁNA odpowiedzialność producenta za produkt finalny. Niedopuszczalnym jest sprzedać powiedzmy samochód czy cokolwiek innego i uznać, że od tej pory przedmiot ten stanowi zmartwienie nabywcy. Czy to kopci czy truje, czy też zepsuje się i wyleje się z tego kwas jakiś. Nabywca czy użytkownik nie jest i nie musi być ekspertem! Zepsuty produkt powinien wrócić do wytwórcy celem utylizacji, naprawy czy ogólnie recyklingu. Nie do Indii na wysypisko i to na koszt użytkownika.
Czy to bowiem użytkownik ma wiedzieć czy urządzenie jego zawiera kwas, toksyczną farbę, gaz jakiś czy plastik jest duro czy termoplastem? Czy metal jest w ocynku, czy tłoczony, czy walcowany?
Angażowanie użytkownika, na którym zarabia producent w proces utylizacji jest zwyczajnie szwindlem! To nie ekologia a spychologia! Absurd rośnie tak szybko, że już dziś krążą memy po facebooku apelujące, byśmy śmieci swych w kosmos nie wyrzucali!
Bo kiedy polityka steruje nauką miast odwrotnie, można spokojnie mówić o końcu rozumnej cywilizacji. Łapcie za telefon, dzwońcie po instytutach (jeszcze parę ich zostało), pytajcie, jakie badania się prowadzi! Dowiecie się jednego: dziś badań niemających zastosowania komercyjnego się już NIE PROWADZI!!!
Póki biznes, moda, zabawa i szpan będą wiodły cywilizację naszą zamiast rozumu i troski prawdziwej o środowisko, póty dla szacunku do inteligencji ludzi rozumnych po prostu nie mówmy o ekologii, bo ekologicznie już było a to, co jest teraz służy jedynie zaspokojeniu sumienia tych, co nic nie rozumieją bądź rozumieć nie chcą.
P.S. Nie mówcie mi proszę, że doskonały kapitalizm sam reguluje podaż i popyt i kontroli nie wymaga żadnej! Kapitalizm to dżungla, gdzie wygrywa silniejszy, czy to sprytem czy w łokciach sprawniejszy. A w dżungli tej prawdziwej wszyscy się zżerają, żrą też i co znajdą, po czym załatwiają się gdzie popadnie – jak to zwierzęta. Tylko, że dżungla radzi sobie z tym doskonale w zamkniętym obiegu. W społecznym życiu ludzi nie jest już wszystko jedno gdzie załatwiamy swoje potrzeby i ile produkujemy odpadów.