Już na początku przepraszam wszystkich filatelistów, że do swego felietonu postanowiłem za narzędzie wykorzystać właśnie to szacowne hobby, ale równie dobrze mógłbym użyć numizmatyków, florystów czy bibliofilów. Sami za chwilę zobaczycie.
Wielu z nas jako dzieci lubowało się w psotach przeróżnych. Wkradało się do ogródka sąsiadki na truskawki, spuszczało powietrze z roweru burkliwemu sąsiadowi, trąbiło trąbką z gruszką pod oknem lubiącej drzemać po południu ciotki, prostowało wycieraczki w trabancie kolegi ojca. Po co to wszystko? Dla przyjemności zjedzenia darmowych truskawek? By uwolnić z dętki uwięzione tam powietrze? Żeby poprawić pracę wycieraczek? Ależ oczywiście, że nie! Liczyły się emocje towarzyszące czynieniu czegoś nielegalnego, czegoś komuś na przekór. Siedziało się potem w krzakach i obserwowało jak delikwent pomstował serio czy w żartach na uczynioną mu psotę. Czuło się adrenalinę, wiejąc z pola truskawek, ściganym przez emerytkę. Ot, szczenięce kawały.
Potem człowiek dorasta i rozumie, że życie w społeczeństwie ma swoje prawa, ale i narzuca pewne obowiązki. Kto nie posiada wyspy na własność, gdzie może żyć zupełnie jak chce, biegając na golasa i wrzeszcząc w niebogłosy, ten niestety winien przestrzegać pewnych zasad. Młodość buntuje się wszelkim zasadom, ale z wiekiem dostrzegamy, że one i nam służą.
Nie każdy jednak z tego wyrasta, bo nie każdy rozwija się z wiekiem. Niektórym szczenięcy umysł pozostaje na całe życie. Nie przestają „psocić” i stają się obiektem zainteresowania policji. Oni przynajmniej są w pewien sposób szczerzy, bo jest i drugi rodzaj takowych. Marzy im się tortura w majestacie prawa. Śnią o tym, by tak zniewolić kogoś i pastwić się nad nim bez ryzyka kary, ale to przecież nielegalne. Trzeba jakąś torturę wyszukać legalną. Możliwe to?
Jestem filatelistą. Zbieram znaczki. Wolno mi. Oglądam je przez lupę od dziecka. Wymieniam, kupuję, wyszukuję. Ale przestaje mnie to bawić. Nie ma w tym tego czegoś! Co z tego, że zbieram znaczki w zaciszu domowym? Brakuje tu jakiejś legalnej adrenaliny. Czegoś, co da mi szerzej pojmowaną satysfakcję. Denerwuje mnie, że wolno mi zbierać znaczki. Wkurza, że tak wszyscy to tolerują, czyli innymi słowy mają to gdzieś! Czuję się jakoś niedoceniany. Niepostrzegany. Niewidzialny niemal.
Dosyć!
Chcę, by moje hobby wszyscy musieli tolerować! Tolerują je? Nie chcę o tym słyszeć! Taka tolerancja jest dla mnie obelgą! Przecież ja chcę walczyć o tolerancję! Jak tu walczyć skoro tolerują?! Muszę zatem wyraźnie pokazać, że ta tolerancja jest nieprawdziwa!
Żądam przeto, by moja kolekcja znaczków była prezentowana w telewizji zamiast transmisji meczu! Zamiast hollywoodzkiego szlagieru! Zamiast najpopularniejszych teleturniejów! Na każdym kanale!!! Zobaczymy, czy to prawdziwa tolerancja! Im więcej ludzi wkurzę, tym lepszy efekt! Wszystko w majestacie prawa i podszyte „szlachetną” walką o tolerancję! Ależ to jest super! 😀 Teraz uwielbiam filatelistykę! Społeczna tortura i to całkiem legalna! Idę rozłożyć swój klaser na środku ruchliwego skrzyżowania i to w godzinach szczytu! Niech no tylko ktoś zatrąbi albo coś w ogóle mi powie! Zaraz okrzyknę go mianem antyfilatelisty!
Co? Że mogę sobie zbierać znaczki w swoim domu? No pewnie! Jeszcze czego! Najchętniej zapędzilibyście filatelistów do obozów jakichś! W domach pozamykali i udawali, że w ogóle ich nie ma!
Że to nie twój problem, bo nie zbierasz znaczków? Aha! Ignorancja! Znieczulica! Tu uciskani walczą o swoje święte prawa, a ty mówisz, że to nie twoja rzecz! Nie ma takiej opcji! Albo wspierasz słuszny gniew filatelistów, alboś antyfilatelista! Decyduj!
Policją chcecie mnie przegonić? Faszyści! Dyktatura! Dziś filateliści a jutro numizmatycy i floryści!
Będę was tłukł klaserem po łbach aż krzykniecie dość! Aż powypadają wszystkie znaczki. Zresztą tak naprawdę nie dbam o nie. Moja metoda jest niezawodna! Z każdego wyduszę skrywaną i wrodzoną nienawiść! Każdy w końcu pęknie i wyjdzie na jaw skrywany pod płaszczykiem tolerancji antyfilatelizm! Nienawiść do znaczków udowodnię nawet filateliście!