Jeżdżę starym samochodem – bo lubię swój samochód, a w dodatku nie zwracam uwagi, czy wygląda prestiżowo. To samochód. Ma być wygodny i sprawny. Na motocykle patrzę bardziej wymagająco.
Nie tak dawno podczas spotkania znajomy znajomego, usłyszawszy czym jeżdżę, rzecze: „Zamiast jeździć takim starym truchłem i zatruwać środowisko, powinieneś się opamiętać i kupić nowy samochód spełniający najnowsze normy emisji. Takich trucicieli powinno się prawnie usuwać z polskich dróg!” I wiecie co? Oniemiałem ! Ale nie dlatego, że mnie zatkało, ale dlatego, że oto spotkałem głupka! Nie do wiary, że można mieć tak mało mózgu i jeszcze chodzić i nie robić pod siebie! Chociaż gdyby nie sprawny błędnik i zwieracz, to kto wie…
To niestety popularna opinia, bo popularna jest tępota! Jak bowiem można nazwać ludzi, co ze zbioru danych wybierają mały fragment i na tym budują uniwersalne dogmaty? Jak można uznawać za rozumną istotę kogoś, kto sądzi, że prąd jest ze ściany, mleko z supermarketu a samochody – z salonu? No i jest dylemat – rozpocząć polemikę, odwrócić się i odejść, prasnąć z plaskacza w paszczękę, czy zaproponować leczenie? Jak wytłumaczyć kurczakowi, że produkcja samochodu to pierwej wydobycie rudy w kopalni, jej transport, wstępny przetop by uzyskać surówkę, następnie kompozycja stopu, odlewanie, obróbka mechaniczna i cieplna i znowu transport, i wreszcie montaż. Z tworzywami sztucznymi, lakierami i gumą jest jeszcze gorzej, a najgorzej z aluminium! Wszędzie, na każdym etapie jest emisja CO2 oraz całej gamy trujących świństw! Przy tym wszystkim pali się ropą i węglem! Wozi to wszystko ogromnymi dieslami! Emituje ogromne ilości ciepła! Wszystko po to, żeby spełnić wyssane z palca laboratoryjnie weryfikowane normy „toksyczności”? Znane są badania nowoczesnych SUVów, co obnażają ich emisję wielokrotnie przekraczającą obecne normy, jeśli zmierzy się ją w normalnym ruchu. Znane są też badania wykazujące ekologiczne optimum długości eksploatacji samochodu na poziomie 30 lat! Zamienić samochód w wieku lat 15, który już jest wyprodukowany, który posiada silnik 1.2 litra na NOWY, co by powstał wyemituje tyle świństwa, że codzienna eksploatacja Syrenki przez i 50 lat tyle zapewne nie wyemituje? Poza tym, jak tu można mówić o ekologii skoro do dyspozycji są albo wielkie silniki, albo małe uturbione? Jedne żłopią jak smok, a drugie kończą się po kilku latach! Gdzie tu ekologia, pytam szanownego Pana Kurczaka? Ekologia, drogi epikurku, jest wtedy, jak wyprodukuje się samochód mały, pozbawiony morza plastiku, z niewielkim silnikiem o niewielkiej mocy, w dodatku na wąskich kołach! Widzieliście kiedyś pojazd do bicia rekordów niskiego zużycia paliwa? Kółka ma cienkie jak w kolarzówce! I gdzie tu ekologia, jak stoi przed domem ważący półtorej tony grzmot o mocy 200 KM, z napędem na cztery koła i na szerokich laczkach o niskim profilu? W dodatku elektrycznie wspomagana jest nawet tylna klapa bagażnika! Naciskasz guziczek i „samo” się zamyka! Samo??? Nie! Na prąd z akumulatora, co go potem spalinowy silnik musi naładować! Jeśli jesteś inwalidą, to jest to bardzo wygodna rzecz, lecz jeśli masz szczęście być zdrowym na ciele człowiekiem, to wstyd!
To właśnie takie tępe i bezrefleksyjne gadanie zatruwa środowisko dezinformacją, przyczyniając się do wzrostu entropii! Wiecie co to entropia? Wiecie, że cybernetyka definiuje informację jako odwrotność entropii, czyli odwrotność nieuporządkowania i chaosu? Powinni wam zatem na paszcze informacyjne katalizatory pozakładać! Wedle tej definicji gadanie głupot to zatruwanie środowiska! Błagam, zanim otworzycie dziobek na temat ekologii, kurczaczki drogie, włóżcie go pierwej w elektryczną temperówkę do ołówków, skoro nie umiecie myśleć. Skoro wasz horyzont postrzegania rozpościera się li tylko na długość króciutkich ramiączek.