Znane od lat porzekadło, dotyczące zdrowego sposobu na życie. Nie ma bowiem sensu rozpamiętywać przeszłości, gdyż umyka nam wówczas bezcenna teraźniejszość. Najlepiej odciąć się od przeszłości i przeć do przodu!
Istnieją jednak aspekty życia, w których stosowanie się do tej zasady może być śmiertelne! Ten wyjątkowy aspekt życia to ruch drogowy. Niestety, bardzo często obserwuję zwolenników nieoglądania się za siebie. Najczęściej wśród pieszych i rowerzystów.
Pierwsza przejażdżka w sezonie. Niepomny wszelkich zeszłorocznych zaszłości, acz jak zwykle czujny, „pędzę” na dwóch kółkach między wsiami całe 80 km/h. Z daleka widzę jadących w tym samym kierunku na rowerze starszego jegomościa w typowej oprychówce oraz jadącą przed nim kobietę w chustce na głowie. Jakieś 100 metrów przede mną jegomość wystawia lewą rękę i bierze się do wyprzedzania kobiety. Nie trapił się przy tym spoglądaniem wstecz, bo po co? Zareagowałem bezpiecznie i łagodnie, upomniawszy przy tym jegomościa klaksonem. Kilka kilometrów dalej, w terenie zabudowanym mknę całe pięć dych i z daleka widzę rowerzystę zbliżającego się z prawej strony droga podporządkowaną. Kobieta na rowerze z koszykiem na kierownicy. Jedzie, jedzie i nie zwalnia. Nie patrzy też w moją stronę. Głowę trzyma opuszczoną, patrząc jakby na swe przednie koło. Słuchawek w uszach nie ma. Dałem krótki sygnał – nic. Jest już nie dalej niż 3 metry od głównej ulicy. Dałem kolejny sygnał – żadnej reakcji! Zmieniłem pas na lewy a ona nadal patrząc na swe przednie koło, zwinnie zakręciła w prawo i już jedzie główną! Cóż, może niedosłyszy, może niedowidzi i niedowłada akurat tą nogą, którą się hamuje? Kolejna wieś, przejście dla pieszych. Pusta ulica. Kobieta w wieku średnim zbliża się do przejścia, głowa spuszczona, nie patrzy w lewo ni w prawo! Maszeruje przez ulicę! Czas wracać. Spomiędzy garaży wyłania się na składaczku młody emeryt. Koszyczek na kierownicy, elegancka jesionka. Kręci pedałami powolutku. Ja jadę najwyżej 30 na godzinę. Ale cóż to? Emeryt, patrząc na swe przednie koło, włącza się do ruchu! Głowa nisko spuszczona, wolno, acz uparcie kręci pedałami. I znowu miast uważać jeno na siebie, musiałem myśleć za innych. Przez myśl mi przemknęło, że może już na pierwszej krzyżówce przejechał mnie walec i poległszy a nie zaznawszy spokoju błąkam się, i wydaje mi się, iż nadal jadę motocyklem? To by wyjaśniało te wszystkie sytuacje! Nikt mnie nie widzi! To jednak była błędna teoria – na szczęście dla mnie. Co więc dzieje się z ludźmi? Wiem, wiem. Pieszy ma pierwszeństwo na pasach, rowerzyści mają swe przywileje, na wzór tych jakie posiadają krasule w Indiach, a kierowca musi uważać na to wszystko i wszystkich, bo jeśli kogoś przejedzie to będzie mieć nieprzyjemności. To wszystko prawda. Ale co z odpowiedzialnością za swój własny los? Co z instynktem samozachowawczym? Czy piesi i rowerzyści mają po kilka żyć i zaraz po rozjechaniu uploadują się ponownie? Wnioskując z ich beztroski, tak z pewnością jest. Bo jeśli nie jest, to jedynie głupota krańcowa może to tłumaczyć. Wiedzą oni doskonale, że kierowca musi na nich uważać, bo będzie mieć nieprzyjemności, ale czy zapominają, że kiedy kierowca będzie tych nieprzyjemności doświadczać to oni będą doświadczać trwałego kalectwa lub nawet pogrzebu?