Nie, to nie błąd, nie trzeba pisać „panie” dużą literą, bo to nie tytuł modlitwy, choć pewne cechy mantry posiada. To w zasadzie całe zjawisko! Coś jak z wtyczką do USB. Nie ma szans, żeby weszła od razu. Trzeba obrócić ją raz o 180 stopni – nie pasuje i ponownie o 180, tak jak mieliśmy na początku – teraz będzie pasować.
Spaliła mi się kiedyś kontrolka w motocyklu całkiem nie starym. Idę do sklepu, kontrolka w kieszeni na wzór. Moja kolej. Zaraz kupię tę trywialną żaróweczkę i wracam. Wyciągam i pokazuję ją sprzedawcy by zaoszczędzić tłumaczeń…
– Oooo, panie! Do czego to?
Wiem, że marki znać nie będzie, ale mówię do czego. Na to sprzedawca:
– Taak tylko pytam, bo i tak nie mam. Takich to już od lat nie widziałem. To jakaś podróba czy co.
Kolejny sklep – Oooo panie. A do czego to?
Do prądu – mam już ochotę odpowiedzieć. Jeszcze jeden specjalista i kończy mi się cierpliwość. Zamówiłem w hurtowni, przez telefon. Tam od razu wiedzieli, o co mi chodzi.
Innym razem zaczął szwankować silniczek krokowy w moim rowerze stacjonarnym. Drobiazg. Byłem już gotowy i zamiast kolędować po sklepach, dzwonię do serwisu fabrycznego, a wcześniej wysłałem im zdjęcie mejlem. Dumny z siebie pytam, czy mejl doszedł – doszedł. Facet otwiera fotkę i mówi:
– Oooo, panie. Takich to my nie maaaamy. Jaki to model?
Mówię mu więc, choć napisałem na zdjęciu i w mejlu.
– Taak pytam, bo takich już nie rooobią (rower ma trzy lata – przyp. autora). Trzeba kupić z całym nowym mechanizmem. 680 złotych. Robi mi się niedobrze. Sam se naprawiłem. Wystarczyło wymienić potencjometr za 2 złote!
W lampce nocnej spaliła się świetlówka… Wyjąłem ją, idę do sklepu/hurtowni. Mają wszystko. Nic już nie mówię, wyciągam świetlówkę i:
– Ooo, panie! Skąd żeś pan to wytrzasnął? Czegoś takiego w życiu nie widziałem…
Zaraz zawinę mu te świetlówkę wokół szyi, a końcówki wsadzę do nosa….
Żarówka do świateł dziennych od Fiata, rocznik 2012 – Oooo, panie, do czego to? Jakiś Mercedes chyba czy co? Nietypoowe, nie mamy takich.
Słuchawki do telefonu!!!
– Ooo, panie, czegoś takiego nie będzie! To jakiś stary telefon, nie?
– Tak, bardzo stary. Ma dwa lata – odpowiadam
Z ostatniej chwili, bezpiecznik, mały, płaski, od klaksonu. W skrzynce bezpiecznikowej jest takich w rządku z dziesięć. Przepalił się. Idę kupić, ale już coś czuję w trzewiach…
Tak!
– Ooo, panie! Nie widziałem jeszcze takich cienkich. Do czego to?
To jest mój bezpiecznik, do układu nerwowego. Właśnie się spalił jak widać i zastąpiłem go drutem, więc niech mnie pan nie drażni, bo nie ręczę za siebie!!!
Tak chciałem powiedzieć, ale wziąłem spalony bezpiecznik z lady i wyszedłem w milczeniu…
Albo żyjemy w totalnie niekompetentnym świecie, gdzie każdy zajmuje się czymś z przypadku, albo jestem posiadaczem najbardziej unikatowych sprzętów na tej planecie i za każdym razem jak wynoszę jakiś zepsuty drobiazg w kieszeni, zadziwiam świat.