Pasja do pokątnego zbierania złomu pcha nas, ludzi dotkniętych tą jednostką chorobową, często w najdalsze rejony kraju, Europy a czasami nawet świata. Często, niewiele myśląc, wpychamy mamonę do kieszeni i siadamy za kółkiem jakiegoś czterokołowego transportowca, bo akurat jest ta jedna jedyna i niepowtarzalna okazja zdobycia do naszej (już i tak za dużej) kolekcji jakiejś perełki, wyjątkowego modelu, oczywiście w niezwykle atrakcyjnej cenie, ofercie nie do odrzucenia.
W dawnych czasach, które jeszcze co niektórzy pamiętają, takie okazje trafiały się często drogą poczty pantoflowej, telefonu „na drucie” lub wizyty na motobazarach. Dziś oczywiście większość informacji zdobywa się przez internet, szybko i wygodnie, jednak ciągnie to za sobą negatywne skutki, mianowicie ogólny dostęp do informacji przez ostatnie lata spowodował kosmiczny wzrost cen na niektóre motocykle i części do nich. Nie twierdzę, że dziś nie trafiają się „złote strzały”, bo się trafiają, ale bardzo rzadko i zazwyczaj odbywa się to poza internetem.