Zgadzamy się wszyscy, że kaski trzeba zakładać, gdy się na przejażdżkę motocyklem wybieramy. Tego wymaga też i prawo. Trudno z tym polemizować. Przyda się i kombinezon z nakolannikami. Wielbłądzi garb też nie zaszkodzi. Ograniczenia prędkości i związane z tym represje również są dla bezpieczeństwa naszego li tylko. Żaroodporne pantalony w zasadzie powinny być obowiązkowe. Kaski tylko najwyższej certyfikacji i nie tańsze niż 5000 złotych! Obowiązkowo! Dodatkowo każdy incydent WYMUSZA podjęcie akcji, by nie powtórzył się w przyszłości.
Jak swego czasu pisałem, nie każda kolizja jest wypadkiem, bo spora ich część jest zwyczajnie konsekwencją bezmyślności. W takim przypadku zaostrzanie przepisów, wymogów i ograniczeń nie przyniesie spodziewanego skutku. Zdarzenia unikalne (jednostkowe) nie podlegają statystyce! To rzecz oczywista. Lecz nie dla „naszych” ustawodawców twierdzących uparcie, że standardy i wymogi trzeba systematycznie zaostrzać!
Wiecie co? Przyczyną wszystkich wypadków na motocyklach jest – jazda motocyklem! Należy więc ją ograniczać! Motocykle wyposażać w ABSy, kontrolę trakcji i powietrzne pierzyny! Niech kosztują i po 200 000 złotych! To dla naszego dobra!
Wiemy, że odpowiednie komisje UE pracują nad poprawą bezpieczeństwa motocyklistów, co samo w sobie nic dobrego nie wróży. Kiedy biurokraci laicy biorą się za poprawianie czegoś, z pewnością odbędzie się to naszym kosztem i finansowym, i użytkowym. I tak już niedługo nawet emeryt jadący swym Komarkiem na działkę będzie musiał odziewać się w pełen kombinezon, certyfikowany kask, buty i rękawice oraz żaroodporną kominiarkę. Bezpieczeństwo przede wszystkim. A skoro motocykliści, to dlaczego nie rowerzyści? Kolejnym posiedzeniem komisji przyodzieje się ich więc w podobne skafandry i hełmy. Jak będzie im za gorąco, to skafander wyposaży się w klimatyzację, umieszczając wielki akumulator na plecach. A skoro już rowerzyści będą „bezpieczni”, to czas pomyśleć o pieszych. Czyż nie lądują czasem na maskach samochodów, wybijając głową przednie szyby? O ileż byli by bezpieczniejsi przyodziani w kask, rękawice, nakolanniki i Bóg wie w co jeszcze? Wszystko oczywiście z odpowiednim atestem. Jeśli komuś wydaje się to przesadą, to jest w błędzie. Tak funkcjonuje retoryka ludzi dbających o bezpieczeństwo w wielkich korporacjach i tak samo będzie funkcjonować w przestrzeni publicznej. Wiem, wiem. Ktoś zaraz powie, że za pomoc ofiarom wypadków płacimy wszyscy, więc to w naszym społecznym interesie. Ależ owszem. Ale czy aby na pewno jedynie ofiary wypadków otrzymują pomoc szpitalną? A co z zagrypionymi, przeziębionymi aż do zapalenia płuc włącznie? Dlaczegóż więc nie wprowadzić obowiązku noszenia certyfikowanych czapek i szalików w sezonie zimowym? Na straży tego obowiązku postawić oczywiście policję i niech łoi mandaty pieszym za brak czapki w zimie! Trzeba by też zabronić narciarstwa, wspinaczki, spadochroniarstwa, skoków na bungee, a dzieciom jazdy na sankach, rowerkach i huśtawek. W konsekwencji zabronić wychodzenia z domu w ogóle! Tyleż samo w tym sensu!
Z powyższego płynie prosty wniosek. Aby zupełnie wyeliminować motocyklowe tragedie należy – zakazać jazdy motocyklem! Taaaaak, to rozwiąże sprawę raz na zawsze! Pełen sukces! Chodzi przecież o nasze bezpieczeństwo!
Korporacyjna retoryka działa niezawodnie w publicznej przestrzeni! Nie zgadzasz się z powyższym? Jak to? Jako ojciec nie dbasz o bezpieczeństwo swoich dzieci??? Na te słowa każdy potulnieje i zaraz pyta już z innej nuty: no dobrze, to co mam zrobić? I tu pada konkretna odpowiedź. Oddaj swoje swobody i prawa, a my zapewnimy ci „bezpieczeństwo”.
Wiecie, co jest w tym najgorsze? Można nas wszystkich zamknąć w pierdlu czy obozie i w dodatku poprzykuwać do łóżek W IMIĘ BEZPIECZEŃSTWA! A wspomniane najgorsze jest to, że nie da się temu logicznie zaprzeczyć!!! Przecież przykuci i karmieni przez rurkę unikniemy poślizgnięć w łazience, skaleczeń w kuchni, upadków na śliskiej podłodze oraz przy okazji zakrztuszeń, naciągnięć mięśni i kontuzji stawów! Nie mogąc wychodzić z domów, unikniemy potrącenia przez auto, potknięcia na chodniku, pobicia, stresu ulicznego ruchu. Bez wątpienia dłużej zachowamy i zdrowie, i życie! Co? Nie zgadzasz się z tym? Jako ojciec czy matka nie dbasz o bezpieczeństwo dzieci?? Nie wiesz, ile wypadków jest na co dzień???
Tym sposobem można ludziom odebrać dosłownie wszystko! Tymczasem ryzyko wypadków mamy nieodzownie wpisane w nasze życie od samych urodzin – jeśli nawet nie wcześniej! Wszędzie i w każdym momencie może zdarzyć się coś złego, szkodliwego czy niebezpiecznego! Sam zamysł likwidacji wszelkich zagrożeń jest po prostu – idiotyzmem! Z gruntu skazany na niepowodzenie – no chyba, że z radością wyzbędziemy się wszelakich swobód w zamian za iluzję nie tylko bezpieczeństwa, ale i iluzję samego życia! To mniej więcej tak, jakby ktoś chciał znaleźć lekarstwo na śmierć!
Zwykle pod płaszczykiem biadolenia o bezpieczeństwie kryje się ktoś o zapędach „Alfreda Hitchcocka”. Jakiś mały dyktator, co sprzedając iluzję bezpiecznego życia w pierdlu, chce pozbawić nas wolności! Uważnie zatem słuchajmy tych, co troszczą się nade wszystko i bezinteresownie o bezpieczeństwo nasze. Jeśli nie jest to nasz rodzic, małżonek czy zaufany kolega, to najpewniej ma nas gdzieś, upatrując w tym swych korzyści.
Czy zatem rozmowa i troska o bezpieczeństwo pozbawiona jest z gruntu sensu wszelkiego? Ależ nie! Propagujmy, uczmy, uświadamiajmy i namawiajmy. Kampanie reklamowe, szkolenia na kursach prawa jazdy, uświadamianie motocyklistów, jak ważne jest dbanie o własne bezpieczeństwo jest absolutnie konieczne! Jednak zawsze i wyłącznie na zasadzie sugestii i naszego wyboru! NIGDY w formie prawnych wymogów, nakazów, zakazów i represji!!!
Więc jeśli jesteś matką czy ojcem, to właśnie i w szczególności TY, TY musisz powiedzieć NIE! Aby twoje dzieci nie żyły jak niewolnicy pozamykane w domach, przestrzegające policyjnej godziny, wyzbyte charakteru i możliwości wyrazu! Jak hodowlane glizdy. Nic nie jest dane na zawsze, więc przychodzi czas powalczyć i o to, co jak sądziliśmy dane jest nam permanentnie – o nasze prawa i WOLNOŚĆ.
P.S. Nie, nie. Nie chodzi tu o płytki „bunt” przeciw tej czy tamtej „opcji” politycznej, bo to jedynie dwa różne profile tej samej dyktatorskiej twarzy. Ludziom rozumnym niedozwolone jest świat postrzegać dualnie.