Kto z nas nie ma w domu starych albumów pełnych nierzadko pożółkłych już fotografii? Niektóre bardzo stare, inne całkiem nowe. Na śliskim, grubym papierze cieszą oko dawne wydarzenia – my, młodzi, przy pierwszym motocyklu, pierwszy samochód, koledzy przy ognisku. Nasza historia, barwne, choć nierzadko poblakłe już wspomnienia.
Kiedy kilka lat temu przeglądałem swoje albumy zdjęć, które sam kiedyś zrobiłem, nagle zdałem sobie sprawę, że jedna rzecz zawsze wtedy była ze mną i właśnie jej nie mam na żadnym zdjęciu. Mój aparat. Jeszcze w szkole podstawowej zawsze jakieś kółka fotograficzne, konkursy, męczarnia z zakładaniem filmu bez kasety w ciemni, szkolne wycieczki i rywalizacja, kto zrobi lepsze zdjęcie. Później spotkania, zloty, targi, studia, a pod ręką zawsze wierny Zenit.