W powszechnej opinii jesteśmy narodem ciągle „krzywdzonym” w dziedzinie techniki. Przez lata ktoś kradnie nasze konstrukcje, kopiuje nasze wzorce, przypisuje sobie autorstwo naszych pomysłów, i… w ogóle. W tej mantrze ciągłego biadolenia nad wątpliwymi „kradzieżami”, nie dostrzegamy prawdziwych geniuszy techniki zrodzonych na naszej ziemi. Paradoksalnie są oni dobrze znani i doceniani na zachodzie Europy lub w krajach za wielką wodą, a u nas prawie zupełnie nieznani. Ilu takich mamy w historii techniki? W ostatnich 200 latach byłbym w stanie wymienić co najmniej 25–30.
Nie musimy narzekać, że np.: Wankel uchodzi na świecie za konstruktora silnika z wirującym tłokiem, choć już przed wojną na taki pomysł wpadł Gustaw Różycki (ten od motocykli MOJ 130); że ktoś z samochodu FSM Beskid zrobił Renault Twingo; że Rosjanie z naszej Warszawy 210 zrobili sobie Wołgę; albo że… Naprawdę mamy wiele niekwestionowanych powodów do dumy w dziedzinie techniki.